piątek, 9 stycznia 2015

09. Zabijam

                 Nie bardzo rozumiałam, o co chodziło, a Cassandra nie potrafiła mi tego wytłumaczyć. Nie tak, aby to do mnie dotarło. Powiedziała mi, że to nie leży w jej kompetencjach, czy coś takiego. Wytłumaczyła mi kilka kwestii dotyczących mojej misji.
Ponoć byłam czynnikiem, który doprowadzi do końca świata, bądź utopii, co było nieco irracjonalne, gdyż nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Byłam zwykłą dziewczyną, szesnastolatką. Czy to nie jest przeciw prawu, żeby niepełnoletnia dziewczyna miała taki wybór? Nie jest, ale powinno w każdym razie. Nawet nie wiem, co mogłabym zrobić, aby nie doprowadzić do kataklizmu. Nie wiem, jakie mam zdolności i dlaczego to akurat ja zostałam Wybrana. Dlaczego to ja byłam tą, która musi się zmierzyć się z przyszłością? Niedługo skończę 17 lat i moje moce się ujawnią. Nie chcę tego. Boję się. Na myśl o tym, że mogę spowodować apokalipsę, przechodzą po mnie ciarki. To nie sprawiedliwe by niepełnoletnia dziewczyna miała na rękach krew całego świata. Będę albo tą, która skarze na cierpienie, bądź tą, która ją od niego wybawi.
                - Jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć? - zapytałam, nerwowo splatając dłonie. Cassandra wzruszyła bezradnie ramionami. - Skąd wiedziałaś o mnie? - zapytałam po chwili.
                 - Jestem Upadłą - przyznała, a ja znieruchomiałam; ze zdziwienia otwierając usta w niemym krzyku.
Co-co-co-co-co-co? Jak to? Że cooo? Nie! Upadłą?
                - Masz na myśli upadłym aniołem? - Skinęła głową. Za dużo jak na jeden tydzień. To dla mnie za dużo. Przecież to nienormalne, chciałam wykrzyczeć. Ona, upadła?! Że jak?! - Aha - szepnęłam bardziej do siebie, wciąż zszokowana. - Aha. - Odwróciłam się od niej i zrobiłam kilka kroków do przodu. - Nie no, to oczywiste, nie? W sumie co w tym dziwnego? Codziennie człowiek się dowiaduje, że nie jest człowiekiem, że jego rodzice nie są nimi, a babcia, która nie jest jego babcią, jest Upadłą. Och, to zdecydowanie zdarza się każdemu - rzuciłam ostro.
              - Susanne - starała się załagodzić moją reakcję - uspokój się - powiedziała, dotrzymując mi kroku. Nie byłam pewna, co w tym momencie czułam. Była to mieszanina przeróżnych uczuć. Strachu, gniewu, bólu. Chciałam warknąć, że wiem wystarczająco, ale tak nie było, więc zapytałam:
              - Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - Milczała. - No dobrze. Jak znalazłam się w tej rodzinie, ty o to zadbałaś? - Potwierdziła natychmiast, a ja wciąż stałam wryta w ziemię. - Nie jesteś prawdziwą matką Vincenta?
              - Ależ jestem. Oczywiście, że jestem.
              - To ja chyba czegoś nie rozumiem. Kim on jest?
              Wyczekując odpowiedzi, czułam, jak zimny pot oblewa mi plecy.Pocierałam nerwowo uda.
              - Nefilimem.
               Boże to jest takie... Egh! To dla mnie za wiele! Ja... Ja nie potrafię... Czułam, że wariuję. Czułam, że więcej nie zniosę.
              - Chyba żadne z was nie pomyślało, że nie byłam gotowa na potok nowych wiadomości, co? - prychnęłam. - Czy on o tym wie? - zapytałam po chwili, wciąż próbując zapanować nad emocjami. - W sensie Vincent. - Starałam się, aby mój głos brzmiał pewnie, ale mi to nie wychodziło, wręcz czułam jak drży.
              - Tak, ale to nie ma znaczenia. - Chciałam wiedzieć jeszcze jedną rzecz. Jedną, malutką rzecz.
              - Skoro jesteś Upadłą to nie oznacza, że nie powinnaś się nie starzeć? - zapytałam w końcu, zagryzając wargę.
              - Wiesz, ile jestem już na Ziemi? Od czasu potopu, ale nie. Nie starzałam się. Nie na Ziemi. Nie wiem, jak wygląda twoja wizja Aniołów, ale my też się starzejemy, w każdym razie mamy wybór, czy chcemy. Buntując się i upadając, zdecydowałam na wieczne życie na Ziemi.
             Okej. To już coś. No zdecydowanie rozumiem przynajmniej większość z tego, co mi przekazała. Niemniej jednak jest mi się trudno w tym połapać, bo to wszystko wydaje się takie irracjonalne. To jest porąbane! Miałam ochotę wykrzyczeć, że dziś nie jest prima aprilis i że nikt dziś nie stroi żartów.
              - Myślisz, że jestem nienormalna? - zapytałam. - Ja po prostu tego nie mogę przetrawić. Minął zaledwie dzień, a ja przyjechałam tu, żeby o tym nie myśleć, a tymczasem...
              - Wiem, skarbie, wiem.
              Kiedy wróciłyśmy do domu, natychmiast poszłam do sypialni i wyjęłam komórkę z kieszeni. Szybko napisałam do Gabriela odpowiedź na wczorajszy sms.


Przepraszam Cię, Gabe. Widzisz, ja po prostu chciałam odpocząć, a i tak wyszło odwrotnie, choć ty pewnie to wiesz. Też Cię kocham. Niedługo wracam. Nie martw się o mnie.


              Usiadłam na łóżku i głośno odetchnęłam. Moje serce kołatało, a oddech stał się nierównomierny. Dlaczego byłam taka wściekła? Dlaczego tak bardzo chciałam, aby oni kłamali? Cassandra nigdy by nie skłamała, Gabe także by się tego czynu nie dopuścił. To byłoby niemożliwe. Oni tacy nie byli. Nie są
              Może to tylko sen? Może za chwilę się obudzę w łóżku obok Gabriela. Nierealne, choć przyznam, że byłoby mi to na rękę. Nawet bardzo. Zdecydowanie wolałabym się wyrwać od takiego życia.
            Naprawdę nienawidzę mieszanych uczuć i tej niepewności, co będzie teraz, gdy moje życie przejdzie próbę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie chcę tych 17 lat. Nie chcę podejmować ryzyka, że ludzkość wymrze przeze mnie. To zbyt wiele jak na moje barki. Najgorsze jednak w tym wszystkim było, że nie wiedziałam o swoim przeznaczeniu nic. Nie wiedziałam, co mi pomoże wybrać właściwą drogę, a potrzebowałam tej wiedzy. Desperacko jej potrzebowałam.
             Wpatrywałam się w ekran telefonu, czekając na odpowiedź. Mijały sekundy, minuty, godziny. Wciąż brak odpowiedzi. Byłam na niego zła, choć może bardziej na siebie. Nawet nie byłam tego w stanie określić. Może to było zmartwienie, a może niepewność. Na pewno zmieszanie i dezorientacja. Z czasem jednak mojej emocje zaczęły opadać, a ja zaczęłam rozumieć.
             Nagle rozległ się donośny dzwonek. Odebrałam dokładnie po 30 sekundach.
              - Chcesz, żebym po ciebie przyjechał? - usłyszałam bez żadnego przywitania.
              - Ależ to nie ma sensu. Będziesz tłukł się 28 h w tę i w tamtą stronę.
              - Niezupełnie, Aniele.
              - Co masz na myśli? - zapytałam.
              - Zamknij oczy. - Posłuchałam go, głęboko oddychając. Poczułam delikatny powiew wiatru na skórze, który owionął mnie, wlatując przez otworzone okno. Ktoś musnął moje usta swoimi wargami. Były delikatnie i chłodne. Nie otworzyłam oczu, dopóki nie usłyszałam jego niskiego tembru głosu: - Możesz otworzyć. - Upuściłam telefon na ziemię z trzaskiem, zobaczywszy go; zarzuciłam mu ręce na szyję. Był tu ze mną. Taki piękny. Jego brązowe oczy uśmiechały się do mnie.
              - Przepraszam. Jestem taka głupia. - Nie odpowiedział, tylko przycisną usta do moich. Popchnął mnie w stronę komody i podniósłszy posadził na niej. Całował mnie po szyi, a ręką gładził po udzie. Zadrżałam, gdy moja spódnica podwinęła się do góry. - Czy to znaczy, że nie jesteś zły? - szeptałam.
              - Oczywiście, że nie, Aniele.
              Włożyłam ręce w jego niemal czarne włosy i pocałowałam go w smukłe usta, włożywszy ręce pod jego t-shirt i gładząc jego delikatną skórę.
             Kiedy oderwaliśmy się od siebie, wciąż siedziałam na komodzie, machając nogami.
             - Ale - powiedziałam, uśmiechając się - ale jak ty...
             - Ćśś - uciszył mnie pocałunkiem. - Tajemnica. Chcesz już wracać do domu?
Cisza. Dość długa cisza, a potem znów usłyszałam jego głos, który wydobywał się tym razem ze słuchawki telefonu: - Otwórz oczy.
           Co się dzieje? - zastanawiałam się - Przecież mam otwarte oczy.
Obraz się gwałtownie rozmył, a ja stałam z komórką w dłoni.
             - Co to było? - zapytałam, zdezorientowana. Czy ja miałam halucynacje?
             - Mała namiastka nas - wyszeptał - ale jeśli chcesz, mogę się tam pojawić i cię zabrać, Aniele. W każdej chwili.
             Pokiwałam głową, świadoma, że on tego i tak nie widzi - to było bardziej przyzwyczajenie.
             - Muszę porozmawiać z babcią, ale zadzwonię. - Położyłam się na łóżko i wpatrywałam w sufit. - Ale powiedz mi, jak zareagowali moi rodzice?
           Kiedy on opowiadał, starałam się sobie ich wyobrazić. Podobno ojciec był zmartwiony, a mat-kę to nie obeszło. Oba zachowania mnie dziwiły, gdyż to ojciec miał zawsze wszystko gdzieś, a matka darła się w niebogłosy. Musiał to być śmieszny widok. Vincent siedzący na kanapie i marszczący znacząco brwi; Jocelyn układająca swoje włosy i robiąca makijaż, aby dobrze wyglądać.
            - Jak to zrobiłeś? Jak zrobiłeś, że cię widziałam i czułam? - zapytałam po chwili.
            - Nie umiem tego wytłumaczyć, Susanne. - Przez dłuższą chwilę słuchałam jego równomiernego oddechu przez telefon. Niemal go czułam.
            - Tęsknię - powiedziałam po 10 minutach milczenia i zamknęłam oczy, próbując sobie go znów wyobrazić.
Ujrzałam go, siedzącego na skraju łóżka, patrzącego przez okno w moim pokoju.
            - Jesteś w moim pokoju? - zapytałam, zmieszana. Usłyszałam, jak potwierdza. - Co tam robisz?
            - Nie wiem - westchnął, a ja czułam, jak powoli odlatuję...
            Nastała ciemność.
            Poczułam, jak ktoś klepie mnie w policzek. Nie byłam świadoma, co się dzieje. Czułam, jak uciekały mi oczy. Ledwo słyszałam, co do mnie mówi:
            - Susanne, wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona Cassandra. - Jesteś nieprzytomna dwa dni.
            Przełknęłam głośno ślinę i wyprostowałam się, powtarzając po niej:
            - Dwa dni? Ale jak to? - Nie odpowiedziała, tylko zapytała:
            - Co widziałaś?
            - Ja... ja... ja... - Co ja widziałam? Co się ze mną działo? Śniłam? Co to właściwie było. Czułam suchość w ustach. - Wody - wysapałam. Wzięłam butelkę do ust i wypiłam do dna. - Ccco to było? Ja... - Nie byłam w stanie o tym myśleć, a co dopiero mówić. To było takie dziwne. Jak mogłam spać aż dwa dni? - Czy to była wizja? Powiedz mi, że nie. - Podkuliłam kolana i zaczęłam się bujać. W przód. W tył. W przód. W tył. Znowu to robiłam. Znowu wariowałam. Znowu byłam słaba Po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
             Chciałabym to wytłumaczyć w jakiś racjonalny sposób, ale sama tego nie rozumiałam. To, co zobaczyłam było... Nawet nie ma na to określenia. Tylko dlaczego to trwało aż dwa dni?
            - Rodzice... oni... umrą? - Cassandra wydawała się tym niewzruszona. - Ja myślałam, że ich nienawidzę, ale w tym śnie... Ja... ja ich zabiłam... - Zaniosłam się szlochem. Nie potrafiłam mówić. Co chwilę brałam głęboki oddech, próbując się uspokoić. - Nie... to... nie może być... prawda.
Ja byłam zabójcą. Byłam tą, co zabiła.
              Pamiętam, jak trzymałam mocno sztylet. Pamiętam, jak wbijałam im go w serce, każdemu po kolei. Nie miałam zahamowań. Szłam i zabijałam, bo musiałam? A może chciałam? Jedno spojrzenie na ich przestraszone twarze, jedna myśl. Dwa ruchy nożem, dwa martwe ciała.
I krew. Krew, która wypłynęła z nich i pozbawiła ich życia. Zakrwawione dłonie i narzędzie zbrodni. Powoli krzepnie... Ciecz zmienia kolor na niemal czarny.
            Jestem narzędziem diabła.
            Nie chcę tego pamiętać. Teraz żyję tą myślą, która nie chce mnie opuścić. Wciąż krąży mi po głowie. Zabija moje komórki. Zabija mnie.

___________________________
Hej, miśki! :) I jak wam się podoba? Komentujcie, obserwujcie! Ostatnio było strasznie mało komentarzy. :/ Zasmuciło mnie to. Tym razem dam wam aż dwa tygodnie, bo podejrzewam, że ten tydzień będzie ciężki i nie wiem, czy zdążę coś napisać. Chyba, że chcecie, abym wrzuciła oneshota. :)
Jeśli chcecie zamiast rozdziału oneshota (już jest napisany) piszcie w komentarzach. :)
No i ankieta, moi drodzy!
Trochę się zawiodłam, że aż tyle osób trafiło tu przypadkowo. Mój błąd. Może powinnam zamiast "Trafiłam/em przypadkowo" dać "Jestem tu pierwszy raz". Mam nadzieję, że ci przypadki też zaczną czytać mojego bloga. :)
~Evelyn (od dziś)

2 komentarze:

  1. A wiec: JAK ZAWSZE PERFEKCYJNE!! weź chociaż raz coś zepsuj.... Gabe i Sus... nie ogarnęłam jak oni się spotkali, ale... to było takie boskieee <3 Kocham Gabe'a <3 Serio... bardzo go kocham.... Mam nadzieję, że będzie wiecej ich wspólnych scen <3 I ten cały pomysł.. zabiłam swoich rodzicow.. ahhh cudooo ^^ czekam na następny rozdział <3 !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Za je bis te <3 Szkoda, że zawiesiłaś ;(

    OdpowiedzUsuń