środa, 26 listopada 2014

01. Początek lepszego życia


         W nowej szkole poznałam Chrisa. Z pozoru miły chłopak. Nie miałam jeszcze tu przyjaciół, a on przysiadł się do mnie na obiedzie i zaczął mnie zagadywać, mimo że nie wyglądałam najciekawiej. Blondynka wciąż ubierająca się na czarno.
        Codziennie o tej samej porze spotykaliśmy się na stołówce aż w końcu odważyłam się z nim usiąść na biologii. On, oczywiście, nie miał nic przeciwko. Z czasem zauważyłam, że on mi się podoba. Był taki uprzejmy, choć wiedział, że nie jestem najpopularniejszą dziewczyną w szkole w przeciwieństwie do niego. Zawsze byłam tajemnicza i mroczna. Nie zbliżałam się do ludzi, gdyż miałam złe wspomnienia. Bałam się ich, choć może bardziej ich nienawidziłam. Nie byłam pewna. Byłam złośliwa, impulsywna i mściwa; posiadałam również tendencję do nie ufania. Nie ufałam z reguły. Tak było po prostu łatwiej.
       Wcześniej miałam wiele problemów w szkole. Dlatego między innymi wywalili mnie ze szkoły. Nigdy nie byłam przykładną uczennicą. Wagary, obelgi, przekleństwa były u mnie codziennością. Zaczęłam palić i pić. Później do tego doszły narkotyki. Nie chcieli w szkole takiej uczennicy. Rodzice byli załamani moim zachowaniem. Nienawidzili mnie za to, a ja nienawidziłam ich za to, że zrujnowali mi dzieciństwo. Oczywiście moje zachowanie zawdzięczam im.
       Mimo tego wszystko, starałam się, choć nie jestem pewna, czy w tym momencie potrafiłam się starać. Chciałam być jak inne dziewczyny. Niestety nigdy taka się nie stałam. On to wiedział, lecz ciągle próbował mnie bliżej poznać. Mówił, że go fascynowałam.
      Niecałe 2 miesiące po tym jak się poznaliśmy, postanowiliśmy się umówić, aby zobaczyć, czy coś z naszego związku będzie. Często chodziliśmy na spacery, do kina, na łyżwy, na rolki. Byliśmy ze sobą blisko. Mówiłam mu więcej. Nie wszystko, gdyż wciąż się bałam, że jak pozna moją przeszłość, to mnie odrzuci, ale jednak.
      Byliśmy ze sobą aż pół roku aż do tego wydarzenia. Mam na myśli naszą ostatnią randkę.
      Umówiliśmy się na 19 w sobotę, tak jak zwykle. Zrobiłam mocny makijaż, jaki zwykle noszę, założyłam obcisłą, czarną sukienkę na ramiączkach. Mieliśmy pójść do restauracji. Przyszłam punktualnie i miałam taką nadzieję, że tym razem Chris się nie spóźni. Poczekałam pół godziny na ławeczce w parku, ale Chris nie przychodził. Dzwoniłam do niego. Nie odbierał. Uznałam, że coś dla nas specjalnego szykuje. Postanowiłam pójść do jego domu. Jakaż ja byłam naiwna!
      Zadzwoniłam do drzwi. Nic. Pewnie udaje, że zapomniał o randce, a tak naprawdę czeka z kolacją, pomyślałam. Z tą myślą chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Tak jak myślałam. Z uśmiechem na twarzy weszłam do przedpokoju, po czym skierowałam się do salonu.
      To, co zobaczyłam po wejściu wprawiło mnie o mdłości. Chris obściskiwał się z Sandrą, moją koleżanką ze starej szkoły. Jego uśmieszek natychmiast zniknął, gdy tylko mnie ujrzał. Byłam totalnie wściekła, zrobiłam mu awanturę, po czym udałam obojętność, trzasnęłam drzwiami i z szybkością geparda opuściłam ten budynek, po drodze nazywając Sandrę zlodowaciałą wiedźmą. Nie miałam bladego pojęcia, jak ją poznał. Opowiadałam mu o niej, że kiedyś się przyjaźniłyśmy, jeżeli wspólne wagary można nazwać przyjaźnią… Ta kretynka, aby uratować swój tyłek wydała mnie dyrektorowi. Cała kipiałam ze złości. Z nią? To było dla mnie nie do pomyślenia. Wiedział, że to mnie zaboli.
      Wyglądasz jak anioł, mówił. Tak, żeby anioły chociaż istniały; a nawet jak istnieją, w niczym nie pomagają, bo mają nas w dupie. Moje życie jest tego niesamowicie dobrym przykładem.
      Stanęłam na skraju klifu i wpatrywałam się w horyzont, który zdawał się nie mieć końca. Wystarczyły tylko słowa osoby, na której mi zależało, aby ustąpić i żyć.
      - Nie rób tego. Susan, daj spokój. Choć ze mną. Porozmawiamy.
      - Masz rację. Chodźmy stąd - powiedziałam, a on pociągnął mnie w swoją stronę i mocno przytulił swoimi muskularnymi ramionami. Łzy wciąż rzewnie spływały mi po policzkach. Nie chciałam go puścić, ponieważ już nie czułam takiej pogardy dla samej siebie. Wiedziałam, że jest jednak ktoś, dla kogo coś znaczę. W jego objęciach czułam się kochana i chciana. Czułam, że muszę żyć.
      Chłopak zabrał mnie do swojego domu i troskliwie zapytał, czy zrobić mi herbatę, a ja nie mogłam odmówić. Teraz właśnie tego potrzebowałam. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na niego, nie wierząc, że taki cudowny chłopak nie ma dziewczyny.
      - To ja ci może lepiej zrobię melisę - powiedział, niby pytając, a ja skinęłam tylko głową.
      - Sus, posłuchaj. Rozumiem, że Christopher zachował się nieprzyzwoicie. Tak nie wypada. On na ciebie nie zasługuje. Jesteś dla niego zdecydowanie za dobra.- Słuchałam go, próbując się uśmiechnąć. Gabriel nigdy nie przeklinał. - Żaden chłopak nie powinien wystawić dziewczyny, a w szczególności tak pięknej. Nawet, z rozmazanym makijażem wyglądasz jak cud natury. Taka niewinna i bezbronna.
      - Kiedyś nie byłam taka bezbronna - rzuciłam, tym razem już na poważnie się uśmiechając. Gabe postawił na stole melisę, a ja chwyciłam kubek w dłonie. - Cieszę się, że cię mam- wyznałam, ale on już nie odpowiedział, tylko odwzajemnił uśmiech.
      - Pewnie ci zimno. Widać, że zmarznięta jesteś. Zaraz przyniosę ci koc- powiedział, a po chwili stał już z zielonym kocykiem. - Obiecaj mi coś - rzekł, a po moim długim milczeniu dodał: - Obiecaj, że nigdy więcej nie wyjdziesz na randkę bez jakiegokolwiek sweterka. - Chciał zażartować, ale ewidentnie mu to nie wyszło, nigdy mu to nie szło. Mimo to był słodki.
     - Niestety nie mogę ci tego obiecać, bo nie zawsze sweterek pasuje.
     - Nie drocz się ze mną. Nie chcę, żebyś zachorowała- powiedział nieco zasmucony. - Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra. - Zawsze mi to powtarzał, ale Sophie mi mówi, że jest we mnie po uszy zakochany, chociaż ja tego nie widzę. Może mają rację, ale przecież w siostrze nie można się zakochać, prawda? Gabriel jest tylko przyjacielem i nic więcej. Tak jak powiedział jestem dla niego jak siostra, a on dla mnie jak brat, bardzo ładny starszy brat. Ogarnij się, pomyślałam, nie powinnaś tak o nim myśleć.
        Patrząc w jego obsydianowe oczy widziałam zalety tego świata, choć nie było ich wiele, to jednak potrafiłam je odnaleźć. Może dlatego, że był dobry, a może dlatego, że był dla mnie zagadką, którą co dzień próbowałam rozgryźć. Pochłonięta tajemnicą jego oczu zapytałam, czy mogłabym dzisiaj przenocować u niego, gdyż nie miałam siły wracać do domu na szpilkach. Zgodził się bez dłuższego namawiania. Dał mi bluzkę z pumy XL, granatowa. Najlepsza i najwygodniejsza do spania. Wykąpałam się. Miałam takie wrażenie, że zasnę w wannie, ale na szczęście moje oczy były posłuszne. Wyszłam z łazienki z mokrymi włosami, które się lekko kręciły. To zabawne, gdy są mokre się kręcą i mają odcień czerwieni, a jak wyschnął, są proste jak drut. Ta sprawa wymaga kontemplacji.
       Przed drzwiami czekał na mnie Gabriel. Oznajmił, iż powiadomił moich rodziców, że nocuję u niego i powiedział, że mogę spać u niego na łóżku, a on sobie i tak już pościelił na podłodze. Podziękowałam mu, bo mało kto jest taki uczynny. Ułożyłam się wygodnie i odwróciła się w stronę okna.
        - A może położysz się ze mną? Będzie ci wygodniej - zagaiłam.
       - Nie trzeba. Jeżeli ci będzie wygodnie, to mi też - stwierdził, a ja już nie chciałam nalegać, bo byłam zbyt senna. Spojrzałam na jego umięśnione ciało, po czym odwróciłam się plecami do niego. Jeszcze przez chwilę zerkałam za okno, ale niebawem oddałam się w ramiona Morfeusza.
        Obudziły mnie promienie słoneczne, które ogrzewały moje policzki. Rozejrzałam się po oświetlonym pokoju, ale Gabriela już nie było, więc pośpiesznie poszłam w stronę łazienki. Ogarnęłam z grubsza moje blond włosy oraz umyłam twarz. Niestety Gabe, tak jak ja, był jedynakiem i nie miał siostry, od której mogłabym pożyczyć kosmetyki. Szybko założyłam tą samą sukienkę, gdyż nie miałam innego wyboru. Zbiegłam szybko do kuchni, by znaleźć Gabriela. Nie myliłam się, myśląc, że Gabe przygotowuje śniadanie. To bardzo urocze, że chłopak umie sobie poradzić w kuchni.
       - Gdzie twoi rodzice? - zagadnęłam, a w odpowiedzi usłyszałam, że jeszcze śpią. Delikatnie uśmiechnęłam się do Gabriela i podziwiałam jego talent kucharski. Jego rodzice byli jak moi. Tym bardziej, że moi się mną zbytnio nie interesowali.
        - Może... jeśli chcesz, oczywiście... moglibyśmy gdzieś wyskoczyć? - zapytał, a ja pomyślałam, że to nie najlepszy pomysł ze względu na mój nastrój.
        - Wiesz... Myślę, że lepiej by było, gdybym pobyła trochę sama - odpowiedziałam, a on rzucił tylko:
        - Jasne. Nie ma sprawy - powiedział i podał mi jajecznicę. Zajadałam się nią jak nigdy dotąd, gdyż byłam strasznie głodna, nie zjadłszy wczoraj kolacji. W końcu podziękowałam grzecznie za śniadanie i postanowiłam udać się do domu. Wstałam z krzesła, ale Gabe mnie zatrzymał pytając:
         - Gdzie się wybierasz?
         - Hmmm. Do domu - odparłam.
         - Nie, nie, nie. Nigdzie nie idziesz. Przynajmniej nie teraz. Zrobiłem ci latte - powiedział, a ja natychmiast usiadłam na miejsce. Podał mi kubek z misiem, po czym usiadł naprzeciw mnie.
         - Sus, rozumiem, że jest ci ciężko, ale zrozum. Nie możesz się tym tak zamartwiać. Masz przecież mnie.
         - Wiem, ale nie potrafię...
         - Susan, jesteś piękną dziewczyną z przyszłością.
         - Tak, wiem. Powinnam się rozwijać, założyć rodzinę i inne te duperele - powiedziałam, ale z jego miny można by wywnioskować, że nie to miał na myśli. Wypiłam kawę, a Gabe zaproponował, że mnie odwiezie, więc bez dłuższego namysłu przystałam na jego propozycję. Gdy już dojechaliśmy, po przyjacielsku cmoknęłam go w policzek, jeszcze raz podziękowałam i wyszłam z auta.
         - Miły chłopak z tego Gabriela - powiedziała moja mama, stojąc w drzwiach, tuż po przywitaniu, a ja jej przytaknęła. Moja mama za dużo sobie wyobraża. Z resztą tak samo jak tata. Uważają, że Gabe to idealny chłopak dla mnie. Tylko, że (tak jak już mówiłam) on jest dla mnie jak brat, ale oczywiście rodzice na to nie zważają, bo przecież jest tak strasznie miły. Jedyny chłopak (przepraszam), jedyna osoba, która nie przeklina w tym liceum i jak to mówi moja mama: "Niezłe z niego ciacho". Moja nowoczesna mama. Taaaa. Aż przesadnie nowoczesna, poświęcająca czas swojemu wyglądowi, a nie dziecku.
       Nie miałam planu na ten dzień, ale jedno wiedziałam na pewno. Nie zamierzam opuszczać zacisza swoich czterech ścian. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać z przerwami na wpis do pamiętnika i rysowanie. Dopiero po kilku godzinach mi przeszło.
       Otarłam łzy z policzków i zeszłam na kolację. Zdziwilibyście się, że płakać można cały dzień, a szczególnie, gdy słucha się smutnych piosenek.
      - Cześć, córeczko - powiedział mój tata, a ja rzuciłam oschłe „Hej”. Kim on jest, żeby się zwracać do mnie „córeczko”? Mógłby wreszcie skończyć z tymi gierkami.
       Szybko się posiliłam i już po 15 minutach byłam z powrotem w pokoju. Wzięłam odprężającą kąpiel, po czym spojrzałam na ekran mojego telefonu, gdzie wyświetliła mi się wiadomość od Gabriela: " Jak się trzymasz? Mam nadzieję, że choć trochę dobrze. :P ". Miło z jego strony, pomyślałam i odpisałam mu: "Ogólnie wyglądam dobrze (chyba), ale psychicznie ... ygh " . W mgnieniu oka dostałam odpowiedź: " Nie martw się. Zaraz bd. :P "
        I nagle na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Gabriel był osobą, przy której się nie wstydziłam niczego. Mogłam być bez makijażu, on i tak mówił, że wyglądam ślicznie. Cały on. Nie minęła minuta, a przynajmniej się mi tak zdawało, a Gabe był już na miejscu i trzymał mnie swoimi mocnymi ramionami tak mocno, że gdybym nawet chciała, to bym się nie wyrwała mu wcale, bo teraz nie miałam na to ani siły, ani ochoty. Jeszcze długo płakałam przytulona do Gabriela aż zasnęłam snem głębokim i mocnym. Tak mocnym, że nic nie potrafiło mnie obudzić. Nie miałam pojęcia, co zrobił Gabe, został czy wrócił do domu, a jak nocował, to gdzie. Nie wiedziałam tego i wcale mnie to nie obchodziło.

____________
Jak wam się podoba pierwszy rozdział? :) Liczę na komentarze. Zachęcam do zaglądania na bloga. :D

7 komentarzy:

  1. bardzo fajny *.* Pokręcony ale fajny :) Zapraszam na 8 rozdział http://opowiadanie-neymar-marika.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział, kiedy będzie nowy ??? ❤️❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajne opowiadanko *.* pokręcone, ale ma w sobie coś urzekającego :)

    Zapraszam do siebie:
    Http://swiat-hayden.blogspot.com/
    Zależy mi na radach, opiniach i szczególnie czytelnikach. Wejdziesz? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokochałam Gabriela <3 Ideał mężczyzny. Szarmancki, taktowny, opiekuńczy, przystojny... Jej! ^^
    Świetnie piszesz, naprawdę. Większość blogów prowadzą osoby, które powinny zaznajomić się ze słownikiem, a dopiero potem pisać :) Cieszę się, że tu wpadłam... a teraz lecę czytać dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogółem rozdział bardzo mi się podoba :D To opowiadanie jest naprawdę ciekawe i cieszę się, że wróciłaś do niego z ulepszoną jego wersją :D
    Jednak zanim pochwały, trochę krytyki ;)
    Na początek… Może powtórzenia. Nie ma ich jakoś szczególnie dużo, czasem jednak się zdarzają. Wypiszę ci większość z nich, albo nawet wszystkie, żebyś wiedziała gdzie są i mogła poprawić ;)
    W pierwszych dwóch zdaniach 3 akapitu pojawia się powtórzenie słowa „szkoła”.
    „Miałam takie wrażenie, że zasnę w wannie, ale na szczęście nie zasnęłam” – powtarza się „zasnąć”. Oraz wydaje mi się, że słowo „takie” jest niepotrzebne w tym zdaniu ;)
    „[…] nocuję u niego i powiedział, że mogę spać u niego…” – powtórzenie „niego”.
    „Szybko założyłam tą samą sukienkę, gdyż nie miałam innego wyboru. Zbiegłam szybko do kuchni […]” – tutaj powtórzenie „szybko”.
    Hmmm… Więcej powtórzeń nie wyłapałam ;) Teraz mam kilka maaalutkich zastrzeżeń innego rodzaju :P
    „[…] przynajmniej się mi tak zdawało […]” – tutaj jest trochę zła kolejność wyrazów: „przynajmniej tak mi się zdawało”. ;)
    W zdaniu „[…] wprawiło mnie o mdłości” powinno być „przyprawiło”, inaczej jest troszkę niepoprawnie.
    Nie wiem czy „żarzące się czernią” jest poprawnym określeniem… Czerwienią owszem, ale czernią? Jakoś dziwnie mi to brzmi…

    Po za tymi szczegółami rozdział bardzo mi się podobał :D Hmm… Co do treści jeszcze za bardzo nie ma co komentować, dlatego streszczę się w kilku zdaniach xd
    Były chłopak Sus – totalny idiota i dupek… Niech ją może tylko później spróbuje przepraszać i błagać, żeby do niego wróciła! Osobiście bym mu przyłożyła -,-
    Ogólnie główna bohaterka wydaje się być fajną osóbką. Jedyne co na razie mi się nie spodobało to poniższy moment:
    „- Cześć, córeczko- powiedział mój tata, a ja rzuciłam oschłe „Hej”. Kim on jest, żeby się zwracać do mnie „córeczko”?”
    Hmm… Wnioskuję, że ma prawo mówić do ciebie „córeczko”, bo jest twoim ojcem! Gdyby był ojczymem, to zrozumiałabym, że może go nie lubić czy nie zgadzać się, aby nazywał ją córeczką, ale… Wydaje mi się, że jest to twój biologiczny ojciec, który na dodatek całe życie z tobą spędził, a nie uciekł i nagle się pojawił (przynajmniej żadna taka informacja nie padła)… Także… Susan, ogarnij się troszkę.
    A Gabriel? Omnomnomnom :3 Już go lubię! :D
    Ok, teraz lecę czytać dalej ;D

    OdpowiedzUsuń