piątek, 5 grudnia 2014

03. Niezręczna chwila

          Kiedy weszliśmy do szkoły każde z nas skierowało się w innym kierunku. On na zajęcia z teatru, a ja na rysunek. Gdy weszłam do klasy Danielle już zajęła miejsce. Wybrałam stelaż ustawiony obok niej.
         - Hej – powiedziała. – Co się z tobą działo w ostatnim tygodniu? Nie odbierałaś telefonu.
         - Wiem. Miałam coś do załatwienia, ale to już nie ważne – skłamałam.
         Pani Jankins zaczęła omawiać temat pracy, którym była martwa natura. Prościzna, uznałam i zabrałam się za rysowanie.
         - Na pewno wszystko w porządku? – Skinęłam lekko głową, wciąż rysując i przykładając dużą wagę do każdej kreski, nawet najcieńszej.
        Nie widziałam zbytnio, co jej odpowiedzieć. Niby zdążyłam już sobie to wszystko poukładać w głowie, ale wciąż czułam się z tym dziwnie, w szczególności gdy o tym mówiłam.
       - Uhm. Jasne, że tak. – U mnie kurwa zajebiście, dodałam w myślach. Nie chciałam jej wciągać w moje problemy. Nie lubiłam, gdy ludzie wiedzieli o mnie za dużo. Wolałam ich trzymać w niepewności. Chciałam, aby myśleli, że jestem szczęśliwa i mam idealne życie, mimo że tak nie było. Ani trochę. – A u ciebie?
        - Też w porządku.
        - Umawiasz się z kimś?
        - Nie, ale przyznam, że ostatnio gadałam z Erickiem i jest całkiem, całkiem.
        - No tak, faktycznie. – Zamyśliłam się na chwilę i wpatrywałam na rysunek. Przedstawiał on…
        - Susanne? – powiedziała pani Jenkins, przechodząc obok nas. – Ale to nie jest martwa natura. To jest portret. I to portret Gabriela McLewisa.
        Usłyszałam jak cała klasa wybucha śmiechem, a mnie oblewa rumieniec. Zrobiło mi się gorąco i duszno. Szybkim ruchem ręki wyrwałam kartkę i szybko zgniotłam. Było mi wstyd.
         - Przepraszam. Ja… - Nie wiedziałam, co powiedzieć. Sama nie rozumiałam, dlaczego narysowałam Gabriela i to z taką dokładnością. – Przepraszam – powtórzyłam w końcu.
         - W porządku. – Rozległ się dzwonek. Uczniowie zaczęli opuszczać salę. – Skończ pracę w domu i przynieś na następne zajęcia. Tylko tym razem niech będzie na temat.
         - Oczywiście. – Uśmiechnęłam się delikatnie i szybkim krokiem wyszłam z sali.
         To było coś czego zdecydowanie nie chciałam przeżywać. Nie dość, że było to zawstydzająco to jeszcze niewytłumaczalne. Jak to możliwe, że zbiegłam tak z tematu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy? To niedorzeczne, a jednak tak się stało. Byłam zdruzgotana. Najbardziej mi było głupio, gdy usłyszałam gromki śmiech całej klasy. Nawet nie tyle głupio, a przykro. Bardzo przykro.
        - Danielle? Poczekaj – powiedziałam, doganiając przyjaciółkę i chwytając ją pod ramię. –Przepraszam, że nie odbierałam naprawdę. To był dla mnie trudny tydzień.
        - W porządku. Rozumiem. Mówiłaś już to. Tylko ja wciąż nie wiem co się stało. – I się nie dowiesz, pomyślałam.
       - Uhm.
       - Nie powiesz mi? – pokiwałam przecząco głową. – Rozumiem. – Wiedziałam, że ona zdaje sobie sprawę, że się od siebie oddalamy i ona też wiedziała, że ja jestem tego świadoma. Może byłam okropną przyjaciółką, ale nie lubiłam mówić o swoich uczuciach. Gdybym jej się zwierzyła, co chwilę słyszałabym „I jak się czujesz?”. Już i tak musiałam wysłuchiwać to od Gabriela. Nie chciałam, żeby inni myśleli, że jestem słaba. Chciałam sama się uporać z moimi wewnętrznymi demonami.
        - Co teraz masz? – zapytałam po chwili.
        - Nie wiem, chyba algebrę, czemu?
        - Bo Gabe też ją teraz ma. Proszę tylko nie mów mu o tym incydencie na rysunku.
        - Jasne. Dlaczego go narysowałaś? – Wzruszyłam ramionami. Sama tego nie wiedziałam, choć chciałabym. – No dobra, kochanie, ja lecę pod salę.
        - Uhm. – Wysiliłam się na szczery uśmiech i pomaszerowałam pod salę.


        Kiedy lekcje dobiegły końca, postanowiłam, że wrócę do domu sama. Założyłam słuchawki włączyłam głośno muzykę i szłam przed siebie, wpatrując się w czarne trampki. Właśnie leciała piosenka Heartess The Fray, gdy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, silną i pewną. Szybko zdjęłam słuchawki i odwróciłam się gwałtownie.
       - Susanne Clark, czy ty przede mną uciekasz? – Szczerze mówiąc tak, pomyślałam.
       - Skądże – powiedziałam, odgarniając włosy z twarzy. – Strasznie wieje, huh? – zmieniłam temat.
       - No w sumie. Czego słuchasz? – spytał najwyraźniej zainteresowany.
       - The Fray. Czemu pytasz?
       - Z ciekawości. Niech zgadnę, Heartless?
       - Skąd wiedziałeś? – zdumiałam się.
       - Twoje samopoczucie, twoja aura. Wiesz, to wszystko mnie na to naprowadziło. – Oczywiście, pomyślałam. Aura. Zachichotałam i głośno westchnęłam. – Gdzie się wybierasz?
       - No nie wiem. Gdzie się wybieram? Do domu?
       - Mam na myśli, czy może masz ochotę na kawę.
       - Byliśmy na kawie już dzisiaj. – Próbowałam za wszelką cenę się wymigać. Chciałam wrócić do domu. Miałam tego wszystkiego dość.
        Wierzyłam, że Gabe jeszcze nie słyszałam o moich zajęciach rysunku. Wieści szybko się rozchodzą.
        - Lody? – Nie ustępował. Westchnęłam znowu, uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
        - Jasne, czemu nie.



         - Wiesz? To słodkie – usłyszałam z jego ust.
         Siedzieliśmy w cukierni przy stoliku, jedząc lody.
         - Co jest słodkie?
         - Ubrudziłaś się. – Zaśmiał się i starł polewę z kącika moich ust. Z mojego gardła wydobył się głośny, niosący się, perlisty śmiech. – Słyszałem, że na rysunku odwaliłaś niezłą akcję.
         Do mojej twarzy napłynęła krew. Poczułam, jak się czerwienię.
         - Co słyszałeś? – udałam zdziwienie.
         - Że zbiegłaś z tematu. Elizabeth mi powiedziała. Co takiego naszkicowałaś?
         Uśmiechnęłam się na myśl, że nie wie i próbowałam wymyślić jakieś kłamstwo.
        - Yyy… No ten… portret – powiedziałam półprawdę.
        - Hej, nie przejmuj się nimi. Zapewne rysunek był świetny. Masz talent, ludzie ci zazdroszczą.
        - Chciałabym tak myśleć. – Ludzie się śmiali, bo narysowałam go. Go. Właśnie go. Mimo że sama nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Przecież to nie miało sensu. W ogóle nie miało sensu.
        - Ale powiedz mi jeszcze jedno, narysowałaś Chrisa? Śmiali się, że o nim myślisz, prawda? –Nie, to nie była prawda, ale przecież nie mogłam mu powiedzieć, że to on był na portrecie. Potrząsnęłam przecząco głową. – To kogo?
      Milczałam, więc powtórzył pytanie, a ja spuściłam głowę i wpatrywałam się w topniejącego rożka. Więcej nie zapytał, zostawił temat w spokoju. Wstał, zasunął krzesło i zapytał:
     - Idziesz?
     - Jasne – powiedziawszy, zerwałam się z krzesła i zarzuciłam torbę na ramię.



         Podziękowawszy Gabrielowi, ucałowałam go w policzek i weszłam do środka. Kiedy rozległ się odgłos zamykanych drzwi, usłyszałam matkę, wołającą z salonu:
        - I jak było w szkole?
        - W porządku – bąknęłam.
        - Widzisz, a nie chciałaś dziś wychodzić. – Dziś i w ogóle do końca życia. Nie chciałam, wciąż nie chcę.
       - Uhm.
       Pobiegłam schodami do pokoju i zamknęłam drzwi. Odrzuciłam torbę na bok i zjechałam po ścianie na podłogę. Po moich policzkach stopniowo spływały łzy, a ja próbowałam je usilnie zdławić. W końcu się poddałam i płakałam rzewnie, uderzając głową w ścianę.
      Cholera! Co się ze mną dzieje? To nie powinno tak wyglądać. Przez cały tydzień nie robiłam nic prócz użalaniem się nad sobą, ale nie płakałam. A dziś? Jedna głupia wpadka na zajęciach. Przecież to nic złego. Gabriel jest moim przyjacielem. To nic nie znaczy. To nie może nic znaczyć! Dlaczego ja go do cholery naszkicowałam?
      Oddychałam szybko i nierówno, wciąż próbując opanować uczucia.
      Co właściwie się takiego wydarzyło? Rzuciłam Chrisa, do którego jak się okazuje nic nie czułam. Nie kochałam go, to jasne. Bolała mnie jego zdrada nie z powodu uczucia jakim go darzyłam. Ja nie byłam zdolna do jakichkolwiek uczuć. Byłam z nim, bo chciałam czuć się kochana. Chciałam czuć, że jestem komuś potrzebna, że żyję z jakiegoś powodu. To się wydarzyło, więc dlaczego płaczę teraz? Czy nie powinnam już czuć się dobrze? Nie powinnam płakać, więc dlaczego to robiłam? Nienawidziła siebie za tą bezradność. Zamykałam się w sobie przed ludźmi.
       Straciłam Sophie, teraz tracę Danielle.
      Co ze mną jest nie tak? Co do cholery ze mną jest nie tak? – zastanawiałam się. Starłam łzy i podniosłam się z podłogi. Musiałam się od tego oderwać. Wzięłam więc książkę i zaczęłam czytać. Z każdym zdaniem pochłaniała mnie coraz bardziej, aż przestałam myśleć o swoim beznadziejnym świecie.
______________
Mamy trzeci rozdział! Liczę na jakieś komentarze. Wiecie, opinia, ocena, drobne uwagi, etc., ale przede wszystkim opinia. :3

6 komentarzy:

  1. coraz lepsze są te rozdziały !
    oby tak dalej.

    mam nadzieję że jutro następny ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. TEAM GABE!
    Sus też go kocha :D Jeeej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku *.* genialne, weź już tak nie mecz i niech będą razeem :) oni są dla siebie stworzeni. Czekam na next :) i zapraszam do siebie http://neymaarmylife.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :3

    http://my-mmortal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne <3 Czekam na next, i nie mogę się już doczekać. I w końcu połącz ich ze sb :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ajj… Zapomniałam w komentarzu do 2 rozdziału dodać, że nie mam bladego pojęcia kim jest Danielle i Sophie. Zostały wspomniane w tak nieznacznym stopniu, że bladego pojęcia nie miałam kim są (oczywiście domyśliłam się, że to przyjaciółki, jednakże równie dobrze mogły to być złote rybki). Jak wprowadziłaś je już do opowiadania, powinnaś napisać kilka zdań o każdej, żeby było wiadomo kim są ;)
    Dopiero w 3 rozdziale powoli się to wyjaśnia, choć wciąż brakuje mi opisów ich wyglądu.
    „- Uhm. – Wysiliłam się na szczery uśmiech i pomaszerowałam pod salę.” – jeśli wysiliła się na uśmiech, to chyba nie mógł być on szczery…
    „Właśnie leciała piosenka Heartess The Fray […]” – w poprzednim komentarzy już wspominałam o tytułach, cytatach, więc nie powtarzam ;)

    Ten rozdział był krótszy niż poprzednie… Przez co nie ma za dużo do skomentowania, ale i tak mi się podobał ;D
    Hmm… W tym rozdziale Gabriel był trochę inny, niż wcześniej… Ale dalej cudny :D
    A ten obraz? No, no… :D Shippuję xd Ale dlaczego go namalowała? Wydaje mi się, że po prostu o nim myślała a często jest tak, że jak myślimy o czymś bardzo mocno, to robimy rzeczy z tym związane, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Także spokojnie Sus… xd Jeszcze nie ześwirowałaś :)

    Lecę czytać dalej xd

    OdpowiedzUsuń