piątek, 12 grudnia 2014

04. I znów ta samotność, i znów rozdzierający serce ból

         Przez cały czas chodziłam do szkoły, nie narzekając, ale kiedyś musiałam mieć dość. Życie przecież nie może być papką nic niewartych informacji, które tylko zmniejszają ilość miejsca na informacje pożyteczne. Na co mam się uczyć, chociażby twierdzenia Pitagorasa skoro i tak mi się w życiu to nie przyda? Życie nie składa się z trójkątów, których musisz wyznaczyć boki. To kompletnie nie tak wygląda.
       Moje całe życie było papką głupot i nic nie znaczących chwil. Życie jest tylko jedną chwilą. Zaczyna się i kończy, a po niej nie zostaje już nic prócz pustki. Niektóre chwile są bolesne, inne przyjemne, ale tak właściwie po co one są? Może lepiej by było, żeby życie było neutralne? Bez dobra i zła.
      Utopia.
      Utopia jest tym, co chciałabym otrzymać w swoim życiu. Nie chcę bólu, który jest mi zbędny. Po co mam cierpieć? Żeby potem umrzeć? A potem co po śmierci? Trafię do piekła, a może w nicość i zapomnienie. Nikt tego nie wiem. Pewnie dlatego tak bardzo się boję śmierci.
      Śmierć. Jest nieuchronna. Wiem, że nadejdzie. Czasem o niej marzę. Tak po porostu. Myślę sobie, że gdy nadejdzie, moje cierpienia odejdą. Co nie zmienia faktu, że się boję. Jednak śmierć zdaje się być korzystniejsza. Cała ta paplanina o tym, że niektórzy ludzie przechodzą czyściec na ziemi jest niejasna. Że niby jak DZIĘKUJESZ Bogu za cierpienie, czyściec się skraca. Gówno prawda. A jak ktoś nie dziękuje za udręki to co? Gnij se w czyśćcu tysiąc lat? Już nie wspominając, że po śmierci czas nie ma jednostki, etc.
      Poczułam kojące pieczenie.
      Znów byłam słaba. Znów to zrobiłam.
      Patrzyłam jak krew spływa mi po nadgarstkach i stopniowo krzepnie. Zamknęłam oczy i spojrzałam w górę, do nieba. (Ściślej mówiąc, na sufit, ale kogo to obchodzi.)
     Przepraszam, wypowiedziałam bezgłośnie.
     Znów jestem słaba. Znów poddałam się nałogowi. Znów się straciłam panowanie nad swoim życiem.
     Kiedy usłyszałam, jak telefon wibruje, odłożyłam żyletkę i odczytałam wiadomość od Gabe’a.

Co robisz? :)

A jak myślisz? :D

Nie mów mi, że znowu to zrobiłaś…

Nie mówię...


     Wiedziałam, że zrozumiał przekaz i byłam prawie pewna, że tu przyjdzie, a właśnie tego chciałam uniknąć. Użalania się nade mną i wywodzenia, jaka ja jestem głupia, robiąc to.
     Kiedy łzy przestały mi spływać po jasnych policzkach, poczułam się lepiej. Lepiej, nie znaczy dobrze. Zerwałam się z ziemi i zmyłam rozmazany, ciemny makijaż. Po czym zmyłam krew z dłoni. Założyłam czarną bluzę z kapturem i wyszłam z domu, nie wiedząc, po co.
     Nie powinno już boleć. Powinno być lepiej, prawda? Tymczasem mój stan się pogarsza. Minął już tydzień. Może trochę więcej. Nie byłam pewna. Teraz czas się dla mnie jakoby nie liczył. Szłam do szkoły, nie wiedząc jaki jest dzień tygodnia, co było nieodpowiedzialne i idiotyczne. W przeciągu tego czasu złapałam już trzy jedynki i dwie dwóje. Nie przejmowałam się zbytnio. Wiedziałam jednak, że w domu będzie awantura o moje stopnie, które nie były moją winą. W każdym razie nie do końca. Nawet jeśli starałam się uczyć, po prostu mi nie szło.
     Algebrę jeszcze jakoś zaliczyłam. Nawet nie wiem jakim cudem, ale z geometrią było gorzej, już nie wspominając o nieszczęsnej geografii. To będzie katastrofa, gdy matka pójdzie na zebranie. Istna katorga.
     Nie wiedziałam dokąd zmierzam. Po prostu szłam, zdając się na siebie. Poczułam jak wiatr owiewa moją skórę, a deszcz ją zrasza. Wzniosłam oczu ku niebu i westchnęłam głośno. Było ciemnogranatowe.
     Kochałam burze. Czułam, że za chwilę rozpęta się wicher i na niebie zacznie błyskać. Podczas burzliwych wieczorów lubiłam chodzić po mieście. Jedyne, czego żałowałam to fakt, iż nie zabrałam ze sobą parasola.
     Deszcz zaczął padać coraz mocniej, aż ja przemokłam do suchej nitki. Moje włosy posklejały się i przypominały burzę mokrych loków baranka, co mnie nieco irytowało. Usiadłam pod drzewem, mimo ze podczas burzy nie powinnam tego robić, ale chciałam ukryć się przed deszczem. Wiedziałam, nie wiem skąd, że nic mi nie będzie.
    Oparłszy się o konar dębu, wpatrywałam się w błyskające niebo.
    Kiedy burza ustała, wstałam z impetem i wróciłam do domu. Kiedy otworzyłam drzwi od mojego pokoju, z przerażeniem stwierdziłam, że ktoś tu był. Ktoś grzebał w moich rzeczach. Wszystko było porozrzucane po kątach, a okno było szeroko otwarte. Oniemiałam ze strachu.
    Wściekła, zrzuciłam z siebie mokre ubranie i nałożyłam czyste.
     Szybko sprawdziłam, czy nic mi nie ukradziono. Z ulgą uznałam, że wszystko jest na swoim miejscu, nie licząc bałaganu. Może to wiatr? Pomyślałam z nadzieją. Ślepo wierzyłam, że to właśnie wichura porozrzucała moje wszystkie notatki po całym pokoju.
     Kiedy sprzątałam porozrzucane kartki, zeszyty i zamykałam pootwierane szuflady, do pokoju wszedł Gabe. Z początku go nie zauważyłam, bo nic nie mówił, ale gdy podniosłam głowę, zobaczyłam jak niedbale opiera się o futrynę drzwi. Ubrany był na czarno, a na nadgarstku miał bransoletkę z muliny. Ciemne włosy miał postawione tak, że doskonale widziałam jego brązowe oczy, które były zmartwione.
     - Co tu robisz? – zapytałam wciąż zdenerwowana; nadal sprzątałam.
     - Byłem wcześniej, ale najwyraźniej wyszłaś, jak tylko odpisałaś na mojego SMS-a. Susanne, martwię się o ciebie, wiesz?
     Gwałtownie się wyprostował i podszedł do mnie szybkim krokiem. Na chwilę przerwałam wykonywaną czynność. Teraz staliśmy twarzą w twarz. Jego palce powędrowały na mój policzek. Czułam jego jedwabisty i delikatny dotyk. Położyłam swoją rękę na jego dłoni i odsunęłam ją od twarzy, po czym zrobiłam krok do przodu, objął mnie mocno, a po moich policzkach po raz kolejny spłynęły łzy.
     - Dziękuję – powiedziałam przez ściśnięte gardło. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę. Żadne z nas się nie odzywało. Cisza była tym, czego potrzebowałam, a Gabriel to wiedział doskonale. On zawsze wiedział co jest dla mnie dobre. – Dziękuję – powiedziałam po raz drugi, ale tym razem szeptem, muskając ustami jego ucho. Przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie i odpowiedział:
     - Nie masz za co dziękować, Aniele.
     - Jesteś idealny, idealny…
     Kiedy wypuścił mnie z objęć poczułam się lepiej. Nie ze względu na to, że już nie trzymał mnie w ramionach. Czułam się dobrze, bo był tu ze mną. Nienawidziłam samotności, wiedział to.
     Zrobiłam głęboki wdech i usiadłam na łóżku. Poklepałam miejsce obok mnie, aby Gabriel zajął je.
     - Co się tutaj stało? – zapytałam po chwili, a ja wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, mimo że próbowałam sobie to wytłumaczyć silnym wiatrem.
     - Wichura. Nie mam pojęcia.
     - Pewnie masz rację. – Westchnął. Chwycił moje przeguby i przyjrzał im się dokładnie. – Chcesz, żebym z tobą został? – Uśmiechnęłam się niepewnie.
    - Nie wiem. Ja nic nie wiem. Mam zły dzień. – Odgarnął moje mokre włosy z czoła. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku. – Zły tydzień – poprawiłam się.
     Wiedziałam, że on mnie rozumie, choć nie miałam pojęcia jak to się działo, że on tak dobrze mnie znał. To było prawie niemożliwe.
     Gabriel poprowadził palcem po moich bliznach i westchnął głośno. Miałam wrażenie, że ma ochotę o coś mnie zapytać, ale ewidentnie się wycofał. Otworzył usta, ale słowa utknęły mu w krtani.
     - Jesteś… - próbował znaleźć odpowiednie słowo, a ja wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczyma. – Niesamowita. Mówiłem ci kiedyś, że jesteś niesamowita? – Pokręciłam przecząco głową. – Ale jesteś również silna. Nie znam osoby bardziej wytrzymałej na ból niż ty. – Wysiliłam się na uśmiech i oparłam o jego klatkę piersiową, po czym dotknęłam jego bransoletki. Była czarna z białym napisem „Madrigal”.
     - Kim ona jest? – zmieniłam temat. Wzruszył ramionami. Zauważyłam, jak jego mięśnie się spięły, po czym zapytałam raz jeszcze: - Twoja siostra? - Milczał. - Była? – Nie odpowiedział. Siedział w milczeniu, wodząc smukłymi palcami po moich nadgarstkach.
     Położyłam się na łóżku i pociągnęłam Gabriela za sobą. Leżeliśmy tak, wpatrując się w sufit i oddychając jednym rytmem. Słyszałam, jak nabierał powietrze, a potem delikatnie je wypuszczał. Chwyciłam jego dłoń i zamknęłam w swojej. Była chłodna, o długich, smukłych palcach. Zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Przez chwilę wsłuchiwałam się w bicie jego serca, po czym nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
______________
Oto już czwarty rozdział mojego opowiadania! :) Jak wam się podoba? Komentujcie, obserwujcie!

9 komentarzy:

  1. Jak zwykle świetny :-). Tylko mi sié nie podobało to jak napisałaś '' odłożyłam żyletkę i odczytałam sms'a od Gabe'a.'' No bo ludzie się tną aby skończyć żyć. Bo już nie mają siły (co też jest kolejną sprawą bo Susanne nie miała jakiegoś wlkiego powodu aby się ciąc, ale rozumiem. Depresja te sprawy). No powrcając do tematu- ludzie tną się bo nie mają siły, ale ona jak slyszy swój telefon musi odczytać. Taki typowy no life :-). Ale to pewnie tylko moje odczucia :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm. Trochę jakby się nie zgadzam z tym, co napisałaś o cięciu.
      Ludzie tną się, aby sobie ulżyć, pozbyć się cierpienia, etc. Różne są powody zachowań masochistycznych.
      Ja jednak uważam, że miała powody. Oto niektóre z nich:
      chłopak ją zdradził, przyjaciele ją opuścili (z poprzedniej sql), rodzice tylko darli mordy i nic ich nie obchodziło, a dziewczyna musiała sobie radzić sama, bo zazwyczaj ich nie było w domu.
      W sumie nie miała nikogo, bo nawet Gabriel nie znał jej tak, jakby ona chciała. :)
      Dziękuję za szczery komentarz. :)

      Usuń
  2. Genialny rozdział, już nie mogę się doczekać kolejnego. Jestem ciekawa co będzie dalej ❤️👌

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie siostro :*

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny. czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział, czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne♥ Kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Znów troszkę literówek… Przeczytaj wszystkie rozdziały, bo w każdym się pojawiają, i na pewno je wyłapiesz ;)
    Powinnaś także dodać informację, gdzie toczy się akcja opowiadania. W sensie w jakim państwie itd., bo taka informacja nie padła a by się przydała… ;)
    „To będzie katastrofa, gdy matka pójdzie na zebranie. To będzie istna katorga.” – powtarza się „to będzie” ;)
    „Nigdy nienawidziłam samotności” – z tego wynika, że ją lubiła… xd A z tego, co już udało mi się w bohaterce poznać, jest raczej na odwrót.

    Oj Sus… Ja rozumiem, że czujesz się samotna, masz lekką depresję, ale… Cięcie się głupie. Nic więcej na ten temat nie dodam, bo nie widzę sensu pisania tu referatów na ten temat, ani swojego zdania nigdy nie zmienię. Cięcie się jest głupie.
    Gabriel… Mów, kim jest Madrigal? :D Bo mnie będzie ciekawość zżerać! xD

    Lecę czytać dalej xd

    OdpowiedzUsuń