piątek, 19 grudnia 2014

06. Pierwszy raz


          Nie wiem, jak to możliwe, że całą sobotę i niedzielę przesiedziałam w domu, prawie nie pokazując się na oczy nawet ojcu. Może to i dobrze, pomyślałam. Nie potrzebowałam jego towarzystwa ani nic w tym rodzaju. Od lat doskonale radziłam sobie sama. Jednakże wciąż mnie zastanawiało, co się w nim zmieniło. Dlaczego przestał być taki oziębły? Kiedyś przyjdzie czas, że to zrozumiem, ale to jeszcze nie miało być dzisiaj.
         Wzięłam zaklejoną kopertę z biurka, włożyłam ją do czarnej torby i zarzuciwszy ją na ramie, wybiegłam pędem z domu, nie zważając na słowa ojca. Chciałam jak najszybciej zanieść list na pocztę, aby wyczekiwać na odpowiedź babci. Tak dawno jej nie widziałam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mi jej brakowało aż do wczoraj.
         Otworzyłam zamaszystym ruchem ciężkie drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do okienka, uśmiechnęłam się do pracownicy. Kobieta miała kasztanowe włosy, które opadały falami na ramiona. Na niewielkim nosie miała nasadzone czerwone okulary o charakterystyczny, prostokątnym kształcie.
         - Dzień dobry – powiedziałam. – Poproszę jeden znaczek pocztowy. – Kobieta odwzajemniła uśmiech i podała mi znaczek, który szybko nakleiłam na kopertę. Podziękowawszy pracowniczce, oddaliłam się w kierunku wyjścia i wrzuciłam kopertę do skrzynki pocztowej.
        Kiedy opuściłam budynek, skierowałam się przez park do domu. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Sandrę zmierzającą w moim kierunku. Automatycznie zacisnęłam pięść i przywołałam na twarz fałszywy uśmiech.
        - Cześć – wycedziłam przez zęby, kiedy się do mnie zbliżyła i zatrzymała tuż przede mną.
        - No cześć – zaświergotała, wyciągając paczkę papierosów. – Chcesz? Będzie jak za dawnych czasów. Nie widziałyśmy się od dłuższego czasu. – Miałam ochotę zaśmiać jej się w twarz. 2 TYGODNIE TEMU. To ma być dłuższy czas. Próbowałam stłumić irytację, która we mnie wezbrała. Powstrzymałam chęć przypomnienia jej o zdradzie, której oboje się dopuścili. Może tego nie pamiętała. Bzdury! Nie mogła nie pamiętać. Przełknęłam głośno ślinę i wyrzuciłam:
         - Nie palę.
        - Oooo… Co się zmieniło? – zdziwiła się, lecz o dziwo, wcale nie naskakiwała na mnie, jak to miała kiedyś w zwyczaju.
        - Nie. Nic. Wszystko tak jak kiedyś.
        - Czyli norma? – dopytywała.
        - Dokładnie. A u ciebie?
        - To samo. Wciąż z tym samym facetem. – Nie mogłam już znieść widoku jej twarzy. – Zdaje się, że Drew i ja jesteśmy dla siebie stworzeni.
        - Poniekąd. Ale powiedz mi jedno… - Nie wytrzymałam. – Co to było z Chrisem? No wiesz. Tamtej sobotniej nocy.
       - Ach… Impuls. No wiesz. Pokłóciliśmy się z Drew, musiałam jakoś odreagować.
       - I postanowiłaś zrobić to z moim chłopakiem? – dopytywałam.
       - Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest twoim chłopakiem. Poza tym do niczego nie doszło, jeżeli cię to wciąż interesuje.
       - Nie interesuje. I tak mi się nie podobał. Był jak używka. Jednorazowa.
       - Czyli między nami wporzo? – Po raz kolejny zacisnęła pięść i z trudem powstrzymywałam się od zadania ciosu.
       - Jasne. Wporzo – wycedziłam.
       - No to może kiedyś spotkamy się na melo, czy coś?
       - Może – odparłam, ruszając z miejsca.
       - To do zoba! – wykrzyknęła, gdy byłam już dosyć daleko od niej.
        Kiedyś mieliśmy zasady. To znaczy, nasz gang miał reguły, których trzeba było przestrzegać. Gang był jak jedna wielka rodzina, a kiedy mnie przeniesiono do innej szkoły, wszystko się skończyło, a ja przestałam do nich należeć.
        Miałam straszną ochotę opowiedzieć Drew o tym, co zaszło między Sandrą, a Chrisem, ale nie chciałam być taka, jak ona. Nie byłam taka nigdy.
        Idąc, wciąż krew we mnie buzowała, a moje myśli krążyły szalenie po umyśle. Wyjęłam słuchawki z torby i włączyłam The Pretty Reckless- Make me wanna die. Zaczęłam śpiewać pod nosem, wciąż pełna negatywnej energii, którą po prostu musiałam wyładować.
       Gdy wróciłam do domu, szybkim krokiem poszłam do łazienki. Tuż przed drzwiami zatrzymał mnie głos ojca.
      - Gdzie byłaś? Kolacja już dawno wystygła.
      - Kolacja? – wymamrotałam, gwałtownie się odwracając. – Kolacja – powtórzyłam. Pokiwał przecząco głową.
        To było dziwne. Zdecydowanie dziwne. – Jakież to wydarzenie sprawiło, że, wyrodnej córce kolacje waćpan przygotowywał tego wieczora? – zgrywałam się, bawiąc się w najlepsze.
        - Och, Susanne. Mogłabyś sobie choć dziś darować – stwierdził. – Umyj ręce i chodź. Odgrzeję ci w mikrofali.
        - Cóż za uprzejmość – skomentowałam po raz ostatni tego wieczory, gdyż ojciec ewidentnie nie był w humorze na moje gierki.
       Siedzieliśmy w milczeniu przez dłuższą chwilę. On zajęty sączeniem kawy, ja krojeniem parówek.
       - A więc…
       - A więc – przedrzeźniłam – zjadłam. A więc dziękuję i do widzenia – powiedziałam, wstając od stołu.
       - Poczekaj – powiedział ochrypłym, gardłowym głosem.
       - Hm? – mruknęłam.
       - Dobranoc, kochanie – słowa te zabrzmiały tak troskliwie, że aż groźnie. Coś mi tu ewidentnie nie grało.
      - Mhm. Dobranoc. – Pobiegłam do swojego pokoju, zamykając drzwi.


       Kiedy następnego dnia, jedliśmy wspólnie śniadanie(!), zagadnęłam o mamę. Okazuje się, że była w domu na wieczór, ale dziś rano, jeszcze przed 7, opuściła mieszkanie. Norma, uznałam. Byłam tym kompletnie nie wzruszona.
      Byłam trochę sfrustrowana wydarzeniem z wczoraj, lecz staram się nie dać tego po sobie poznać.
      Wyjęłam komórkę i spojrzałam na zegarek. 7:45
      - Dobra, a teraz mów, co cię naszło na tą nagłą miłość, co? Planujesz jakiś zamach stanu czy coś?
     Zaśmiał się głośno i westchnął głęboko.
     - Czy coś.
     - Jasne – wymamrotałam i pośpiesznie wstałam od stołu. – Cześć.
     Dzisiejszy dzień był równie męczący jak pozostałe. Najpierw zajęcia z trygonometrii. Nie było nowością, że nic nie zrozumiałam. Potem wraz z Sophie poszłyśmy na zajęcia języka angielskiego. Później miałam kolejno jeszcze algebrę, hiszpański, łacinę, historię sztuki i etykę. Ostatnie zajęcia były najluźniejsze, jednakże dzień mi się strasznie dłużył. Prawdopodobnie dlatego, że dziś w szkole nie było Gabriela. To dziwne, ale brakowało mi go. Naszych rozmów podczas lunchu i wszystkiego. Wysłałam do niego chyba z dwadzieścia SMS-ów. UWAGA. Na żaden nie odpisał. Zaczęłam się o niego martwić. Przez cały dzień, myślałam tylko o NIM, co było dziwne, ponieważ miałam inne sprawy na głowie, jak np. zaliczenie trygonometrii.
       Cały dzień chodziłam spięta i zestresowana, nie wiedzieć czemu. Podeszłam do szafek, aby schować podręczniki, gdy Soph się odezwała:
      - Hej. – Przyznam, że mi jej trochę brakowało. – Wszystko w porządku?
      - Jasne, czemu miałoby nie być? – Wzruszyła ramionami. – A u ciebie?
      - Też. W sumie. No to… cześć – powiedziała, wycofując się.
      - Cześć – odparłam, gdy dziewczyna oddaliła się na tyle, by już mnie nie móc usłyszeć. Od pewnego czasu nasze rozmowy wyglądały tak samo. Ten sam schemat. Przywitanie. Partykułka grzecznościowa typu: „Jak tam?”, „Co tam?”. Odpowiedź- pozytywna, najczęściej zakłamana. Znów partykuła grzecznościowa. Przytaknięcie, bądź powtórzenie tej samej odpowiedzi. Pożegnanie
      Nie powiem. Moje życie robi się coraz to ciekawsze.
      Zatrzasnęłam szafkę i w samotności wróciłam do domu. Przez całe południe aż do wieczora próbowałam się dodzwonić do Gabriela, ale nie odbierał. Kiedy wreszcie się poddałam, usłyszałam jak rozbrzmiewa piosenka „Runawy Train”.
      - Halo – powiedziałam niepewnie. Usłyszałam głos Gabriela, na którego dźwięk podskoczyłam gwałtownie z radości. – Jezu, Gabe, martwiłam się – wysapałam. – Co się z tobą dziś działo?
      Nie wiedziałam, dlaczego nie chciał mi zdradzić, co dziś robił, gdzie był. Zawsze wydawało mi się, że mówimy sobie wszystko. Tym razem jednak zbył mnie słowami: „Miałem coś do załatwienia”. No i tyle się dowiedziałam, że miał COŚ do załatwienia.
       Drzwi powoli się otworzyły, skrzypiąc. Zobaczyłam go i podskoczyłam z radości.
       Gabriel. Miał na sobie czarną koszulkę w serek i czarne dżinsy. Wyglądał zniewalająco jak zawsze. Byłam przerażona, że tak mi się podobał. Odłożyłam komórkę na biurko i podeszłam do niego, patrząc w głębię jego oczu.
      Był dziwnie tajemniczy, a ja tego nienawidziłam. Nie lubiłam żyć w niepewności, mimo że tak naprawdę moje życie było niepewne od samego początku. W każdym razie, nie lubiłam tego uczucia niewiedzy. Wolałam wiedzieć, co mnie czeka jutro, czy nawet za chwilę, gdyż nie lubiłam być zaskakiwana, nawet jeśli to miał być jakiś miły prezent. Nie lubiłam niespodzianek od zawsze. Były totalnie oklepane, choć niektórzy uważali je za miłe, etc. Oczywiście nie mogłam powiedzieć nigdy o sobie, że jestem taka jak inni ludzie. Zawsze byłam wyjątkowa, choć nie jestem pewna, czy w tym pozytywnym sensie.
      Niemniej jednak nie chciałam mu dać się tak łatwo zbyć. Położyłam mu rękę na policzku i podeszłam do niego bliżej, wpatrując się w jego brązowe oczy.
      - Czemu nie chcesz mi powiedzieć? - spytała spokojnie. Gabe odwrócił głowę. Nie potrafił spojrzeć mi w oczy. Bał się. Zdecydowanie czegoś się bał. - Patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię - prawie wykrzyknęłam. - Znów spojrzał na mnie niepewnie, a ja chwyciłam jego twarz w ręce. - Wiesz, jak się martwiłam? Wiesz, jak mi na tobie zależy? Nigdy mi tego nie rób! Nigdy! - Przyłam przerażona swoją reakcją, a jeszcze bardziej jej brakiem u Gabriela. Nawet nie wiem, kiedy, nasze usta zbliżyły się do siebie tak, że czułam jego oddech na sobie. Poczułam, jak kładzie mi rękę na plecach i przyciąga do siebie. Zaparło mi dech w piersi; spojrzałam w górę. Jego oczy zaiskrzyły się szalonym blaskiem. Smukłe, czerwone usta przywarły do moich. Poczułam słodki smak jego pocałunku i włożyłam dłonie w jego czarne włosy. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, obojgu z nas brakowało tchu. Jeszcze nikt mnie tak nie całował. Z taką pasją i pożądaniem.
       -To było...
       -Niesamowite - dokończyłam za niego, po czym ściągnęłam koszulkę przez głowę i rzuciłam ją w róg pokoju. Poczułam jak całuję mnie po szyi, a jego pocałunki delikatnie muskały moją skórę, schodząc coraz niżej. Włożyłam ręce pod jego t-shirt i zaczęłam go mu zdejmować. Biło od niego ciepło, które przechodziło na mnie z każdym jego dotykiem.
        Leżeliśmy pod kołdrą, oddychając ciężko. Kiedyś wydawało się dla mnie to wyjątkowe i pragnęłam to zrobić z osobą, którą dobrze znam i którą kocham. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że Gabriel mógłby być tą osobą. Co najlepsze kochałam go, nie zdając sobie z tego sprawy, bo nigdy nie wierzyłam w miłość. Teraz wszystko stawało się jaśniejsze. Sytuacja na zajęciach z rysunku, ciągłe myślenie o nim i zamartwianie się. Nigdy nie myślałam o nim, jako o kimś więcej niż tylko przyjacielu. A teraz... Bałam się, co będzie... Przespałam się z nim, choć nawet nie wiem, co mnie do tego zepchnęło. Nie planowałam tego. Podobał mi się, to prawda, ale...
        Żadne z nas nie odezwało się po tym, co zaszło. Zastanawiałam się, o czym myśli. Może zrobiłam coś źle? Zawsze wydawało mi się, że seks jest czymś ważnym i trzeba to zrobić z odpowiednią osobą, ale teraz to nie miało głębszego znaczenia. Zapewne tworzy on jakąś więź między dwojgiem ludzi, ale przed nim wydawało się to wszystko bardziej wyjątkowe.
        Oplotłam go nogami i położyłam głowę na jego torsie.
      - Co teraz z nami będzie? - zapytałam, wpatrując się w ścianę.
      - A co chcesz żeby było? - Wzruszyłam bezradnie ramionami.
      - Powiedz mi, co to dla ciebie znaczyło, jeśli w ogóle coś znaczyło...
      - Kocham cię - wypowiedział z trudem - od dawna, więc odpowiedz sobie sama, S.
      - Ja... Chyba też... Trudno to nazwać, bo ja nie wierzę w miłość. Nie wierzyłam przynajmniej. - Pogładził mnie ręką po włosach i poczułam jak jego klatka piersiowa się unosi, aby zaczerpnąć powietrza. - Jednakże to... coś niezwykłego. Nigdy czegoś takiego nie czułam, ale...
     - Ale? - Czekał na odpowiedź.
     - Czy warto ryzykować naszą przyjaźń?
__________________
I jak wam się podoba kolejny rozdział? Komentujcie, bo to strasznie motywuje do pisania. :) A propos motywacji... Pod ostatnim postem był tylko jeden komentarz - Black Sun. To przykre. A ja nw czemu tak jest. Nie podoba się, czy jak?
Chcecie być na bieżąco=obserwujcie! :3
Pozdrawiam. :)
~Dark Angel
PS. Zapraszam na genialny blog mojej koleżanki- Black Sun. Gwarantuję, że nie pożałujecie. -> KLIK

13 komentarzy:

  1. Łączysz dwa style: język poważny, elegancki oraz potoczny, wręcz ekstremalnie uproszczony, np "melo". Przynajmniej ja takie odniosłam wrażenie :) Dla innych to może być coś ciekawego, a dla innych nie szczególnie. Mi się podoba :)
    Ciekawe czy Drew się dowie co zrobiła jego dziewczyna?
    I niech nasza główna bohaterka polepszy swoje kontakty z ojcem, bo aż trochę smutno jak go traktuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Tutaj odniosę się do tego "melo", bo troszkę nie zgadzam się z twoją opinią. Pojawia się ono w wypowiedziach bohaterów i o nich świadczy, nadaje im charakteru, więc uważam, że nie ma komu się to nie podobać. Gdyby Paula pisała w taki sposób opisy itp. to tak, owszem. Ale w tym wypadku, poznajemy tu bohaterów. Jak są, że tak powiem, wychowani. Ich kultura... Ukazani są w realistyczny sposób, bo gdyby dwóch nastolatków mówiło do siebie "dzień doby", "jak się pani/pan miewa", no to... Coś byłoby nie tak xD Prawie wszyscy mówią do siebie "dozo", "nara" itp. :P W tym wypadku, wg, jest to pochwała dla autorki ;)

      Usuń
  2. Boski rozdział ! Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. JA CIE KOCHAM!!! Piszesz najlepszego bloga jakiego czytałam!! No i....... GABE I SUS W KOŃCU RAZEM!!!! TYLE CZEKANIA ALE WRESZCIE SIĘ SPEŁNIŁO <3 <3 <3 Kocham ciebie i twojego bloga <3
    I Gabe'a <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd ja znam takie przymilanie się...
    Tylko najczęściej ja tak robię do rodziców xD
    Ołołołołoł !
    ONI !! SIĘ !! POCAŁOWALI !! ♥ I !! ROBILI !! TEŻ !! TE !! INNE !! RZECZY !! XD
    I mają zaryzykować, bo jak nie, to tam pójdę i dam im lekcję życia, której nigdy nie zapomną :D
    Daaleej!
    PS.: W wolnych chwilach zapraszam do mnie: http://perfect-love-is-our-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział. trochę sie pogubiłam na środku ale dało radę :)
    Mam nadzieję że kolejny rozdział bedzie lepszy od poprzedniego !

    OdpowiedzUsuń
  6. jak dla mnie rozdział świetny; -)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny wpis ;-) czekam na kolejne :-)
    Może obs? zacznij i daj znać:

    http://nataliazarzycka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. TAK! KRÓWKA TAK! WARTO! I NAWET NIE MYŚL, ŻEBY NIE RYZYKOWAĆ!
    Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje.
    I po raz kolejny: FUCK YEAH! NARESZCIE! Choć przyznam, że nie spodziewałam się tego, co się stało :D

    Ok... Ale najpierw co innego. Teraz komentarz pod względem błędów tego rozdziału.

    „Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mi jej brakowało aż do wczoraj.” – wydaje mi się, że w tym zdaniu lepiej by brzmiało, gdyby „aż do wczoraj” przenieść na jego początek ;)
    „- Dzień dobry – powiedziałam. – Poproszę jeden znaczek pocztowy. – Kobieta odwzajemniła uśmiech i podała mi znaczek, który szybko nakleiłam na kopertę. […]” –powtórzenie słowa „znaczek”. ;)
    „Byłam tym kompletnie nie wzruszona. Byłam trochę sfrustrowana […]” – powtarza się „była”.

    A teraz taki ogólny, do całego bloga.
    Opowiadanie bardzo mi się podoba :D Jednymi z jego najlepszych elementów, są przemyślenia głównej bohaterki. Bardzo podobają mi się jej wywody na różne tematy. Oby tak dalej! ;)
    Gabriel... No koleś jest cudny i tyle xD Do tego ma czarne włosy i ciemne oczy... Ubiera się na czarno... Mrrrau! :3
    Kurczę xD To „Aniele” nasuwa mi skojarzenia z „Szeptem” i Patchem :D A Patch jest taki booski! *O* ♥

    Opowiadanie jest także ciekawe :D Ponieważ są to jego początki, jeszcze nie ma momentów, które trzymałyby w ogromnym napięciu, jednak jestem pewna, że tak owe się pojawią :D I już nie mogę się ich doczekać :3
    Jedyne na co musisz uważać, to powtórzenia, które na szczęście zdarzają ci się baaardzo rzadko i literówki. Czasem zjadasz jakąś literkę, czasem niepotrzebnie dodajesz, czasem pojawia się inna. Jak wszystko jeszcze raz, uważnie przeczytasz, jestem pewna, że je wyłapiesz ;)

    A teraz co do fabuły tego rozdziału... :D
    Jak już wspomniałam na początku, jestem uradowana, że nareszcie coś między nimi zaszło :D Mam teraz tylko nadzieję, że nie zdecydują, że "związek może zniszczyć przyjaźń". Niby może, ale... Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. Skoro oboje coś do siebie czujecie, to po co sobie tego odmawiać? Po co się męczyć utrzymywaniem dystansu? To właśnie może zniszczyć przyjaźń, bo będzie wam niezręcznie! Mam nadzieję, że postanowicie spróbować być razem :3

    Gosh... Myślałam, że sama przywalę tej Sandrze... xd Kiedy zaczęła rozmawiać z Sus moja mina i myśli mówiły tylko jedno: "What the fuck?!"... Nie wiem, czy śmiać się z jej głupoty, czy nad nią płakać... Podziw tylko dla Suzanne za to, że utrzymała nerwy w ryzach xD

    I okay... Sus, teraz nawet ja widzę, że z twoim ojcem jest coś nie tak. Jakby co, znam egzorcyzmy. Zadzwoń, pomogę ci… o.O

    Hmm... Chyba na razie tyle ;) Czekam na następny rozdział! Fajnie by było, gdyby był dłuższy, jednakże jeśli krótsze oznaczają, że będą szybciej, to niech będą krótkie... :P
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka :-D
    Nominowałam Cię do LBA
    http://itsmylife-dontyouforget.blogspot.com/p/libster-blog-award.html
    Zapraszam
    xxx

    OdpowiedzUsuń